www.lezenska.pl   

Studnia życzeń

POWIEŚĆ

Katarzyna Leżeńska

FRAGMENT 3   (czerwiec-lipiec 1929)

Prószyński i S-ka
lipiec 2005

Gruner+Jahr
listopad 2006

Prószyński i S-ka
wersja audio
kwiecień 2010

– No, pewnie! Kochacie się! A ty wiesz, co ja z tym zrobię? Ot, co!

Tombakowy pierścionek wyleciał przez otwarte drzwi wprost na drogę, tak szybko, że Rozalia nie zdołała dostrzec, gdzie upadł.

– Mamo!

Katarzyna Hordyńska z udawaną obojętnością oderwała się od sortowania pościeli, którą Walczukowa miała następnego dnia z samego rana zabrać do prania.

– Coś jeszcze?

– Mówiła mama, że chce mojego szczęścia. Na urodziny mi to mama mówiła – szepnęła Rozalia.

– Jedno jest tylko szczęście na świecie, moja panno – oświadczyła Katarzyna z naciskiem. – Takie, które płynie ze spokojnego sumienia i wypełnienia obowiązków wobec Boga, ojczyzny i rodziny.

Rozalia przycisnęła fartuch do ust i łkając, wybiegła z domu. Z całych sił starała się nie płakać podczas gniewnej tyrady matki, ale tego już nie mogła znieść.

– Wracaj mi tu natychmiast!

– Chwileczkę, mamo, chwileczkę – mruknęła Rozalia, wpatrując się bezradnie w rozmiękłe po deszczu koleiny.

– Wracaj, bo ci wstydu narobię i za ucho do domu zaprowadzę!

Rozalia wyprostowała się, zrezygnowana. Nie było szans na odnalezienie pierścionka w tym błocie.

Boże, dlaczego nie poszłam z tym najpierw do ojca, pomyślała zgnębiona. Kątem oka zauważyła głowy sąsiadów ciekawie nasłuchujących zza płotów. Pewnie, pewnie, śmiejcie się, nie codziennie Hordyńscy urządzają takie widowisko dla całej ulicy.

Posłuchaj fragmentów
"Studni życzeń"
w wersji audio (mp3),
czyta Magdalena Wójcik:
•  fragment 1
•  fragment 2
•  fragment 3

Minęła ganek, nie chcąc za progiem spotkać matki. Weszła przez furtkę na podwórze i oparła się ciężko o otwartą studnię, zaglądając w jej czeluść. Z głębi otoczonej chropowatą cembrowiną patrzyła na nią poważna dziewczyna o ciemnych, sczesanych w warkocz włosach, dużych, niebieskich oczach i gładkim czole, przeciętym teraz pionową zmarszczką.

Pierwsze, co zrobię po ślubie, to zetnę ten głupi warkocz, pomyślała. Janka Murawska obcięła włosy na Gretę Garbo i wygląda jak człowiek, a nie jakaś cielęcina. Nawet w gazetach pisali, że moda na długie włosy nie powróci już nigdy. No i bardzo dobrze!

Po ślubie, westchnęła Rozalia ciężko. Na świętego Dygdy, co go nie ma nigdy! Jak mogła w ogóle wyobrażać sobie, że matka będzie chciała o tym rozmawiać? I że się zgodzi!

Z ciężkim sercem ruszyła w stronę domu.

– Rozalka! Zaczekaj! – usłyszała szept z drugiej strony studni łączącej sąsiadujące podwórza.

– A wy tu czego? – rozgniewała się Rozalia na widok dwóch małych postaci w identycznych perkalowych sukienkach w niebieską kratkę. – Mało było przedstawienia?

Ale jej okropna młodsza siostra Jula i jej równie okropna przyjaciółka Dorota, które z uporem śledziły niemal każdy jej krok, by w najmniej odpowiednim momencie rozchichotać się albo wyskoczyć znienacka zza krzaków, wcale nie wyglądały na rozbawione. Aż im policzki płonęły z przejęcia.

– Chodź tu – powiedziała Jula prawie bezgłośnie, a coś w jej wzroku sprawiło, że Rozalia natychmiast zawróciła, ignorując wołania matki dochodzące zza drzwi kuchennych. – Dzisiaj po próbie chóru masz przyjść nad rzekę, tam gdzie zawsze. Andrzej będzie czekał do zachodu.

– Nawet nie wiem, czy mnie puści do kościoła – mruknęła Rozalia, zapominając przez chwilę, że przysięgła sobie już nigdy nie wtajemniczać tej smarkuli w żadne swoje sprawy.

– Musi puścić – włączyła się Dorota.

– Musi to na Rusi... – wzruszyła ramionami Rozalia.

– Ale szósty sierpnia już za tydzień. Chór musi ćwiczyć.

– Będziesz się jeszcze widziała z Andrzejem?

– Tak, na próbie dla dzieci. O czwartej.

– Powiedz mu, że nad rzekę nie mogę. Może za kościołem, przy jakimś drzewie. Tam gdzie...

Drzwi kuchenne otwarły się z trzaskiem. Furia matki przeszła już w ten zimny spokój, który od zawsze przerażał Rozalię bardziej niż najgłośniejsze krzyki.

– Do domu, moja panno. Niech no tylko ojciec wróci, to tydzień na tyłku nie siądziesz! – Rozalia minęła ją bez słowa. – Proszę do obrazu, akt skruchy i koronkę różańca przed Matką Boską odmówić. Albo nie, do roboty, jajka trzeba poukładać. Upał taki, że zaraz się zepsują!

Jak zwykle, pomyślała Rozalia, albo modlitwa, albo praca. Jak modlitwa, to pokutna, nie żadne tam radosne trele wyśpiewywane w parafialnym chórze. Jak praca, to ciężka albo przynajmniej żmudna, jak owijanie w papier i przesypywanie popiołem trzech tuzinów jajek. Katarzyna Hordyńska nigdy nie kryła, że tak właśnie wyobraża sobie wychowywanie dziewcząt. Miały być pobożne i pracowite. Cała reszta nie miała większego znaczenia.

Skrzypnęły drzwi, coś zaszeleściło za drewnianym przepierzeniem spiżarni.

Już są, moje aniołki stróże z piekła rodem, pomyślała Rozalia z irytacją. Ale nie, tym razem dziewczynki były zajęte sobą i nie zwracały na nią uwagi. Dłuższą chwilę trwały gorączkowe szepty, przez które przebił się w końcu ostry głos Juli.

– Poczekaj, zobaczysz, że wystartuję i wygram. Muszę tylko skończyć szesnaście lat.

– To już nie chcesz być Dolores del Rio? – zaśmiała się Dorota.

– Nic nie rozumiesz – rozgniewała się Jula. – Dolores del Rio została gwiazdą filmową dlatego, że wcześniej była królową piękności. No chyba że zostanę Konopacką. Ale nie wiem, czy to się ładnie wygląda, jak się rzuca takim dyskiem.

– E tam – mruknęła Dorota. – Ja wolę wyjść za mąż i mieć welon od stóp do głów. Z tiulu.

– A wiesz już chociaż za kogo?

– Pewnie. Za Grzesia – odpowiedziała Dorota z takim spokojem i pewnością, że Rozalia nie mogła się nie uśmiechnąć.

– Za Griszę? – odezwała się zdumiona Jula. – Za niego nie wyjdziesz.

– Jak to?

– Tak to. On jest prawosławny.

– No to co?

– To nie możesz – orzekła Jula tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Jak nasza kuzynka z Hryniewicz zakochała się w prawosławnym, to jej moja mama powiedziała, że dwa pacierze do jednego łóżka to za dużo.

– Ojej, to będziemy spali w dwóch łóżkach i po kłopocie – odpaliła Dorota po chwili namysłu.

– No nie wiem – mruknęła Jula. – Powiedziałaś to już studni życzeń?

– Powiedziałam. Trzy razy.

– Studni życzeń? – nie wytrzymała Rozalia, przyczajona za przepierzeniem. – A która to?

– Tajemnica! – krzyknęły zgodnym chórem obie dziewczynki i wybiegły ze spiżarni, aż się zakurzyło.

Jula zawróciła jednak, jakby w ostatniej chwili coś sobie przypomniała.

– Wszystko widziałam – szepnęła. – Pobiegłyśmy na drogę, jak cię zawołała do domu.

Z kieszonki obrębionej granatową lamówką wyciągnęła ostrożnie brudny tombakowy pierścionek. Aż jej uszy płonęły z przejęcia, kiedy podawała go starszej siostrze.

Rozalia w milczeniu pokiwała głową. Ot i sojusznik!

Poprzedni fragment
Następny fragment

×
SPIS KOLORÓW TŁA
AliceBlue
Aqua
Aquamarine
Azure
Beige
Bisque
Black
BlanchedAlmond
Blue
BlueViolet
Brown
BurlyWood
CadetBlue
Chartreuse
Chocolate
Coral
CornflowerBlue
Cornsilk
Crimson
Cyan
DarkBlue
DarkCyan
DarkGoldenRod
DarkGray
DarkGreen
DarkKhaki
DarkMagenta
DarkOliveGreen
DarkOrchid
DarkRed
DarkSalmon
DarkSeaGreen
DarkSlateBlue
DarkSlateGray
DarkTurquoise
DarkViolet
Darkorange
DeepPink
DeepSkyBlue
DimGray
DodgerBlue
FireBrick
FloralWhite
ForestGreen
Fuchsia
Gainsboro
GhostWhite
Gold
GoldenRod
Gray
Green
GreenYellow
HoneyDew
HotPink
IndianRed
Indigo
Ivory
Khaki
Lavender
LavenderBlush
LawnGreen
LemonChiffon
LightBlue
LightCoral
LightCyan
LightGoldenRodYellow
LightGreen
LightGrey
LightPink
LightSalmon
LightSeaGreen
LightSkyBlue
LightSlateGray
LightSteelBlue
LightYellow
Lime
LimeGreen
Linen
Magenta
Maroon
MediumAquaMarine
MediumBlue
MediumOrchid
MediumPurple
MediumSeaGreen
MediumSlateBlue
MediumSpringGreen
MediumTurquoise
MediumVioletRed
MidnightBlue
MintCream
MistyRose
Moccasin
NavajoWhite
Navy
OldLace
Olive
OliveDrab
Orange
OrangeRed
Orchid
PaleGoldenRod
PaleGreen
PaleTurquoise
PaleVioletRed
PapayaWhip
PeachPuff
Peru
Pink
Plum
PowderBlue
Purple
Red
RosyBrown
RoyalBlue
SaddleBrown
Salmon
SandyBrown
SeaGreen
SeaShell
Sienna
Silver
SkyBlue
SlateBlue
SlateGray
Snow
SpringGreen
SteelBlue
Tan
Teal
Thistle
Tomato
Turquoise
Violet
Wheat
White
WhiteSmoke
Yellow
YellowGreen